czwartek, 12 grudnia 2019

Nie lubie fantastyki


    Władzę znacznie łatwiej jest zdobyć niż ją utrzymać. Zwłaszcza kiedy sprawuje się ją stojąc w cieniu osoby, którą posadziło się na tronie, a która nie jest szczególnie skora do współpracy. 

    Minęło już pięć miesięcy od kiedy Jude podstępem włożyła koronę na głowę Cardana. Głowę księcia, którego nienawidziła, ale który niespodziewanie stał się jedyną szansą na zrealizowanie jej planu. Cardan przysiągł Jude posłuszeństwo przez rok i dzień, ale nie ma zamiaru ułatwiać jej choćby minuty z szybko kurczącego się czasu. Z okrutnego księcia stał się naprawdę złym królem, ale jego kaprysy, są tylko jednym z wielu zmartwień Jude. Czy śmiertelna dziewczyna będzie potrafiła poprowadzić sieć intryg i kłamstw w świecie mrocznych i podstępnych elfów? Czy zapanuje nad wybrykami nowego króla, a także swojego serca, które niespodziewanie zaczyna się buntować?

    Jude nie jest bohaterką, która siedzi cicho i tańczy jak jej zagrają. Nie jest postacią, która biernie czeka na dalszy ciąg swojej własnej opowieści, ale z prawdziwą przyjemnością płynie pod prąd i sama pisze kolejne akapity, nierzadko zamieniając atrament na krew. Aż miło czytać o tak zadziornej i twardo stąpającej po ziemi bohaterce. Podziwiam tą dziewczynę, jej upór w dążeniu do wyznaczonego celu, zaciekłość i waleczność, ale także skłonność do ciągłego przesuwania granic, tak że w końcu praktycznie przestają istnieć. Imponuje mi jej ambicja, by piąć się ciągle w górę i znaczyć coraz więcej, mimo, że walczy o stanowisko w świecie, do którego nie należy. Jako śmiertelniczka wśród elfowego ludu, nie ma lekko, ale nic nie jest w stanie jej powstrzymać przed dążeniem do wyznaczonego celu. Jednak kiedy machina chciwości zostanie wprawiona w ruch naprawdę ciężko ją zatrzymać. I choć nie ma nic złego w byciu ambitnym, może to doprowadzić do zguby, jeśli zapragnie się więcej, niż można unieść na swych barkach


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz