czwartek, 21 maja 2020

Donikąd. Podróże na skraj Rosji” to relacja łącząca usprawiedliwienia i obserwacje. Michał nie wie dokładnie, co chce odkryć, raczej kieruje się zewem przygody, ma nadzieję na to, że jeśli wyruszy przed siebie, przytrafi mu się coś wartego uwagi. Zdarza się, że przez wiele godzin bezskutecznie próbuje złapać stopa, z końca świata chce się dostać na jeszcze dalszy koniec świata. Wie, że nie znajdzie u kresu wędrówki (czy przynajmniej na końcu jakiegoś etapu) olśniewających miejsc, raczej zapadłe domy, nędzę i ruinę – a jednak próbuje, wprowadza w życie dziecięce rojenia i nie zraża się przeciwnościami losu. „Donikąd” jest właśnie relacją z takich wypraw, eskapad w poszukiwaniu bezgranicznej wolności – ale równie często jak zachłystywanie się bezkresem powraca do autora pytanie, po co właściwie to wszystko. Tom staje się osobistą opowieścią, relacją prywatną – nie przyczyni się do odkrywania świata (chociaż być może jakiś podobny autorowi marzyciel w pewnym momencie zechce sprawdzić, co oznacza możliwość nieograniczonych podróży i upewnić się, czy wybrał właściwy kierunek). Milczarek tyle samo uwagi poświęca miejscom co ludziom – jeśli trafi na coś w jego uznaniu wartego opisania, to to zaprezentuje, jeśli spotka kogoś, kto przynajmniej odrobinę oryginalności wykaże – włączy go do swoich opowieści. W efekcie dość często będzie mu brakować puenty dla podsumowania spotkania

Wzoruje się na innych słabe i egzaltowane. Z niechecila mnie dziwnymi metaforami, i pseudofilozoficznymi rozważaniami.