środa, 25 marca 2020

Bajka

W swojej najnowszej powieści Riley po raz kolejny zabiera nas w podróż, której nikt szybko nie będzie miał ochoty opuszczać. Buduje sentymentalną, nostalgiczną opowieść, która rozpoczyna się bardzo powoli, ale to znak rozpoznawczy tej autorki. Nie zrażajcie się wstępem, w którym niewiele się dzieje - im dalej w historię robi się ciekawie.

Wszystko rozpoczyna się od Posy Montague, która wkrótce skończy siedemdziesiąt lat. Wydaje się, że to zbyt sędziwy wiek, by przeżyć przygodę życia a i sama Posy ma już na swoim koncie sporo zatajonych faktów. Jednak teraz przyszedł czas na nowe wyzwanie. Chociaż kocha swój rodzinny dom w malowniczym miasteczku to wie, że musi pożegnać się ze wspomnieniami i podupadającym domostwem. W dodatku jej dzieci zarzucają ją własnymi problemami a dawny kochanek sprzed lat, który złamał jej serce nagle na nowo zagościł w jej życiu. Dlaczego akurat teraz?

Posy, która zmaga się z przeszłością i teraźniejszością, ale nie kończy się na niej. Jest też Freddie, który wraz z jej starym domostwem wydaje się skrywać wielki sekret. Są także synowie, pozostawiający wiele do życzenia, zarzucający matkę własnymi sprawami, nie potrafiąc dojść do porozumienia z własnym życiem. Ich historie łączą się w jedną, kompletną całość, która ma za zadanie nie tylko przekazać nam jak wielką rolę odgrywa bliskość drugiego człowieka czy jak ważne jest podejmowanie kluczowych decyzji, ale i ukazuje człowieka jako indywidualną jednostkę zależną od własnych czynów.

Pokój motyli" to piękna, głęboka i bardzo rozbudowana powieść. Nie każdemu przypadnie do gustu,
Czytajcie wiec

sobota, 14 marca 2020

Na dlugi wieczor

Stara prawda że lepiej żyć w  nieświadomości zawsze się sprawdza. Powoli uczę się tez, ze  najlepiej planować na dzień do przodu.  Nie chcemy wiedzieć co dalej i dobrze. Prosto szczerze, bez patosu.

Wszystko mogło wyglądać inaczej. Nathan Stramer mieszkał już z bratem w Ameryce, nie musiał wracać do Tarnowa. Przeżyłby XX wiek za oceanem, bezpiecznie. Wrócił dla Rywki, o której nie mógł zapomnieć. Zostali w Tarnowie, klepiąc biedę, choć Nathan miewał coraz to nowe pomysły na rodzinny biznes. Za każdym razem miał przeczucie, że „to będzie to”, a ona tylko milczała. Urodziła mu siedmioro dzieci, ale pierwszy syn zmarł po kilku tygodniach. „Pierwsze dziecko dla Boga” – powiedział Nathan. Pozostała szóstka jednak rosła zdrowo, radośnie

 Nie wiemy, który jest rok. Orientujemy się, że czas płynie, bo dzieci Stramerów rosną, najstarszy Rudek idzie na studia, Rena wdaje się w romans z żonatym mężczyzną. Wiemy, że im są starsi, tym mniej czasu im zostało, ale oni tego nie wiedzą.

Choć jednak, w przeciwieństwie do Stramerów, wiemy, zdarza nam się zapominać. Łoziński potrafi tak przybliżyć nam swoich bohaterów, że zaczynamy żyć ich życiem. Jesteśmy z nimi, kiedy się zakochują, kiedy trafiają do więzienia, kiedy Nathan zakłada restaurację. Chcemy towarzyszyć im jak najdłużej, poznać dalsze losy całej szóstki Stramerów i ich rodziców, choć tak naprawdę wolelibyśmy nie wiedzieć.

Autorowi udało się jednak sportretować przedwojenną codzienność tarnowskich Żydów bez epatowania cieniem Zagłady. Jego relacja jest ciepła, czuła, chwilami radosna.
Zaklina rzeczywistość

Kawal dobrej polskiej prozy. Książka pozytywna

M Łoziński

Stramer