sobota, 8 marca 2025

Pasje blogera


Mówi  się ze przyjaciel to ktoś,  z kim zaczyna się rozmowę  w przerwanym ostatnio miejscu. Takie osoby często spotykamy przypadkiem. A zostają z nami na całe życie. Jestem jak rzymski filozof. Szukam człowieka. Takiego, z którym można przegadać cała noc. Albo przesiedzieć. Bo po pewnym czasie, słowa są niepotrzebne.

Moje najcenniejsze znajomości zaczęły się od błysku. Od myśli, że na pewno spotkaliśmy się w poprzednim wcieleniu. Wierzę w to, że osobę o której jest ten tekst, zesłała mi Opatrzność .

Stało się tak w chwili, kiedy kończyłam szkołę. Jeden etap się skończył. Ale zaczął się nowy. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że, najlepszy. Wspominam go tak do  tej pory.

Początki znajomości zatarły mi się całkiem. Pamiętam, że zobaczyłam kobietę która zaproponowała że nauczy mnie grać na pianinie. Zwykle niestety jestem pesymistką. Jeśli coś może być gorzej to zawsze będzie. Jednak bez chwili zastanowienia powiedziałam tak.

Dopiero po pewnym czasie pomyślałam nic z tego nie będzie. Z moją neurologiczną chorobą mam problem z zawiązaniem samemu butów. Z trudem  i długo uczyłam się pisać. Nie były to czasy komputerów i Internetu. Na pewno nie dam rady grać. A jestem z natury ambitna i nie znoszę przegrywać.

Kiedy ma się naście lat, dorośli ludzie są dla Ciebie starzy.  Lubię poznawać nowych ludzi i  rozmawiać z nimi.  Ale moja nowa znajoma- Ania mogłaby być moją babcią. Po za tym dlaczego zamiast korzystać z życia na emeryturze, zajmuje się niepełnosprawnymi.

W dodatku nigdy nie chciała za pracę, ani grosza Nie miałam wtedy swojego instrumentu.  Rodzice dowozili mnie do mieszkania Ani i jej męża. Później zostawałam po lekcjach. Nauczycielka pozwalała mi korzystać z pianina w szkole. Co mojej pracującej mamie odpowiadała. Bo odbierała mnie po południu/

Palce mojej lewej ręki nie chciały współpracować. Łagodnie  mówiąc Były ze sobą złączone prawie na stałe. Potem dowiedziałam się że Szopen też miał takie problemy.  Do dziś nie wiem, czy to prawda. Czy tylko zachęta do ćwiczeń, które mnie zajmowały trzy razy dłużej niż innym. Ani ja nie przypominałam przeciętnego ucznia. Ani moja nauczycielka przeciętnej staruszki na emeryturze.  Duży wpływ na postępy w grze miały czekoladki, które mi nigdzie tak nie smakowały jak u Was w domu. (Tą sama metodą nauczyłam się tabliczki mnożenia.) Potem miałam lekcje u siebie bo dorobiłam się organów. Często więcej czasu spędzałyśmy wspólnie na gadaniu niż graniu. Okazało się że  mam do towarzystwa, renesansową kobietę.

Tylko ona potrafi wymyślić utwór dla mnie i zapisać nuty z głowy.  I wie kim był Stachura, nie cierpi audiobooków. Ja za to lepiej obsługuję komputer. Muszę tylko pamiętać żeby nazywać ją Hanką bo tak woli.
Ten tekst jest o najważniejszej osobie w moim życiu.  Bo uświadomiła mi, że lepiej spróbować nowych rzeczy, nawet jeśli nie do końca wyjdą. Niż żałować że coś nas w życiu ominęło. Chociaż nie zostałam wirtuozem fortepianu. sprawne ręce bardzo mi się w życiu przydały.








niedziela, 2 marca 2025

Udreka i ekstaza

 Irving Stone oddaje hołd jednemu z najwybitniejszych artystów wszech czasów - toskańskiemu twórcy, Michałowi Aniołowi. W swojej monumentalnej powieści przygląda się życiu artysty, przedstawiając wszystkie etapy jego twórczego dorastania w pyle białego marmuru. Elementami architektury tego świata jest fikcja literacka, jednak tym, co dało fundamenty tej powieści, jest solidna i żmudna praca nad zebraniem materiału i oszlifowanie go w taki sposób, że opowiedziana historia sprawia wrażenie w każdym drobiazgu prawdziwej i dziejącej się faktycznie. Realizm i lekkość, z jakimi Stone przedstawił życie i twórczość Michała Anioła, stanowi wyraz pisarskiej biegłości i geniuszu najwyższej próby. Nakreślić bowiem Artystę tak szeroko -  opisać trudności, z jakimi się zmagał, nieprzychylność ludzi, którzy stali mu na przeciw, ale także technikę pracy, uniesienie, z jakim się jej oddawał, urodę toskańskich krajobrazów, dróg wijących się między strzelistymi cyprysami, prostotę pysznego jedzenia, słońce odbijające się złotem we florenckich i rzymskich kopułach - i zrobić to tak, jak by się tam było - jest świadectwem niebywałego talentu. Ta książka łączy w sobie różnorodność przesłania - można ją odczytywać wprost, jako powieść biograficzną, ale także jako znakomity poradnik motywacyjny (może i zabrzmi to nieco banalnie - ale Michał Anioł po każdej porażce podnosił się mocniejszy),jako żywy podręcznik historii i sztuki (wcale nie wieje nudą, oj, nie!),historii Kościoła także, gdyż patronami Michała Anioła byli  papieże - którzy zlecając mu prace, zaspokajali swoją próżność, a blokując je - pokazywali mierność i brzydotę swoich charakterów. Nie zmieszczę tu wszystkich swoich refleksji, bo to powieść, której geniuszu nie da się przedstawić w ograniczonej liczbie znaków. Nie sądzę, bym w tym roku przeczytała coś lepszego. Bardzo polecam - również w postaci audiobooka - czyta Janusz Zadura i robi to wybitnie.